Kurs Nowe Życie - Gdańsk Chełm
rekolekcje ewangelizacyjne
Już na tydzień przed Kursem, miałam dużą walkę duchową przed uczestniczeniem. Dwa dni przed Kursem, miałam jakiś straszny sen związany z pewną osobą. Odkryłam, że nie wybaczyłam tej osobie. Wiedziałam, że ten Kurs będzie mocny, skoro tak się działo, tym bardziej, że tego samego dnia, w którym zaczynał się Kurs, stłukłam sobie kolano i miałam dużego krwiaka.
Treści z tego Kursu były mi znane, ponieważ na studiach na KULu miałam przedmiot związany z Biblią, gdzie były omawiane wszystkie Ewangelie i poszczególni ewangeliści.
Miłym stwierdzeniem na wstępnym głoszeniu było dla mnie to, że jesteśmy takimi „swatkami” Jezusa z innymi. Bardzo mi się to spodobało i zapragnęłam jeszcze bardziej być taką „swatką”. Zaskoczeniem było dla mnie to, że Jezus jest jak Wojownik, że walczy za nas i o nas i nie pozwoli nam zginąć z „rąk” przeciwnika. Ja zawsze myślałam, że jestem sama w walce duchowej, że nie mam w nikim wsparcia, tylko sama muszę stoczyć tą walkę. Często chciałam się całkowicie poddać w tej walce, skoro nikt mi nie chciał pomóc, byłam pozostawiona samej sobie. To błędne myślenie często wpędzało mnie w samotność, izolację od innych, rozpacz. Podczas nauczania, Duch Święty dał mi obraz, że Jezus jest przy mnie z wielkim mieczem obosiecznym i pokonuje nim wrogów, którzy mnie atakują. To mnie umocniło i uświadomiło, że naprawdę jest przy mnie Jezus w moich walkach duchowych. Tak się złożyło, że akurat tego dnia przeżywałam duchową walkę, ale również i fizyczną. Strasznie się źle czułam fizycznie, byłam osłabiona, przez co płakałam. Poruszyła mnie też tego dnia modlitwa poranna, gdy śpiewaliśmy piosenkę „Wystarczy byś był”. Pewna osoba z ekipy podeszła do mnie i powiedziała, że jestem umiłowaną córką Boga, przez co płakałam, ponieważ nie potrafiłam w to do końca uwierzyć i przyjąć.
Przede wszystkim na tym Kursie niesamowitym doświadczeniem dla mnie była możliwość przyjęcia po raz pierwszy sakramentu namaszczenia chorych. Przez ten sakrament poczułam pokój serca i radość oraz odzyskałam nadzieję na pełne uzdrowienie. Ważna była również dla mnie modlitwa wstawiennicza, do której poszłam z konkretną intencją. Przez modlitwę wstawienniczą dowiedziałam się, że mam prawo do gniewu i mam prawo gniewać się na Jezusa. To zawsze żyłam w błędzie, że ja nie mam prawa się gniewać na Jezusa, że nie powinnam, że to jest coś złego i że On mnie nie będzie kochał.
Bardzo ważnym i zarazem bardzo trudnym momentem dla mnie było wybranie osoby, która nas bardzo skrzywdziła i żeby wybaczyć tej osobie i usprawiedliwić ją za to, co zrobiła. Trzeba było wypowiedzieć to na głos. Duch Święty pokazał mi, że najbardziej skrzywdziła mnie moja mama. Nie potrafiłam jej wybaczyć tego, że mnie nie chciała, nie byłam przez nią planowana i nie chciała, abym się urodziła i żebym żyła. Ja nigdy bym nie chciała zabić swojego dziecka. Nie chciałam jej usprawiedliwić. Tylko ja nie powiedziałam, że komuś coś wybaczam. Bardzo mnie to bolało i strasznie płakałam. Gdy później byłam na Adoracji, „wykrzyczałam” Jezusowi, że się na Niego obrażam i miałam do Niego pretensje, że czemu mi mówi, że jest przy mnie, jak śpi. Pytałam Go, po co ja istnieję i po co jestem na tym świecie. Pomyślałam sobie, że może moja mama naprawdę powinna mnie zabić. Przypomniał mi się wtedy fragment z Księgi Hioba: „Przeklęty dzień, w którym się urodziłem”. Jak to wszystko „wykrzyczałam” Jezusowi, pokazałam Mu swój gniew, zrobiło mi się lżej na sercu, że w końcu mogę się na Niego gniewać. Wtedy Jezus odpowiedział mi w sercu: „Ja cię nie przeklinam”.
Już na Kursie po przyjęciu sakramentu namaszczenia chorych, Jezus mnie uzdrowił z bezsenności! Ostatnią noc przespałam całą, nie budziłam się w nocy. Wszystkie poprzednie noce nie spałam prawie w ogóle! Podczas porannej modlitwy mogliśmy podejść do Ołtarza, do Najświętszego Sakramentu i oddać osoby, którym chcemy wybaczyć. Oddałam Jezusowi moją mamę, ale to wcale nie oznaczało, że ją wtedy usprawiedliwiłam i wybaczyłam. Wybaczyłam natomiast innym osobom, które były ze mną na Kursie i postanowiłam z nimi porozmawiać. To były trudne rozmowy, ale bardzo potrzebne i oczyszczające! Wybaczyłam również tej osobie, z którą miałam koszmar senny przed Kursem, a to sprawiło, że zmieniłam swoje nastawienie do tej osoby i ta relacja ma się zmieniać, a to, co stare, minęło. Nasza relacja już od tego momentu zaczęła się zmieniać! Na koniec Kursu była Msza Święta odprawiona w mojej intencji o uzdrowienie duszy i ciała. Podczas przekazana znaku pokoju, jedna osoba powiedziała mi: „Dziękuję, że istniejesz”. To była dla mnie odpowiedź na mój gniew z Adoracji. Jezus do mnie przemówił przez tą osobę!
Na tym Kursie zyskałam również „duchową rodzinę” – tatę, mamę i siostrę. Zawsze chciałam mieć wierzącą rodzinę. Bardzo podobały mi się dynamiki, śmiesznie pokazane. Odkryłam, że księża też potrafią być szaleni! Bóg ma wspaniałych Bożych szaleńców!
Przez ponad 1,5 miesiąca po Kursie zmagałam się z decyzją przebaczenia mojej mamie. Mimo, iż na Kursie mówiłam, że ja nigdy nie wybaczę mojej mamie i tym bardziej nigdy ją nie usprawiedliwię. Przełom nastąpił 8 grudnia 2015 r., kiedy to Papież Franciszek rozpoczął Rok Miłosierdzia, podczas którego księża mogą rozgrzeszać z grzechu aborcji. Dotarło do mnie wtedy, że jeśli księża mogą wybaczyć taki grzech, to ja tym bardziej mogę wybaczyć mojej mamie chęć życzenia mi śmierci, a może nawet i zabicia mnie przed urodzeniem. Jezus wybacza mi wszystkie moje grzechy za każdym razem, kiedy przystępuję do spowiedzi, więc i ja powinnam wybaczać innym, chociaż nie widziałam żadnego sensu w przebaczeniu mojej mamie, która cały czas mnie przeklina i złorzeczy. Jednak w końcu postanowiłam wybaczyć jej w pełni, by nie trwać dłużej w tym bagnie nieprzebaczenia, które tak naprawdę niszczyło tylko mnie. 22 grudnia 2015 r. poprosiłam wstawienników, aby przeprowadzili mnie przez modlitwę przebaczenia mojej mamie i wszystko powiedziałam, co się działo. W czasie tej modlitwy Jezus uwolnił mnie od tego nieprzebaczenia mojej mamie i od wielu innych rzeczy. To była długa i ciężka dla mnie modlitwa, ale dokonała cudu w moim życiu! Poczułam wielką ulgę w sercu i doświadczyłam pokoju i radości.
Kurs „Jezus według 4 Ewangelistów” pomógł mi zrozumieć, jak ważne jest przebaczenie, dzięki czemu po praktycznie ok. 20 latach trwania w nieprzebaczeniu, otworzyłam się na łaskę przebaczenia. Jezus uwolnił mnie od gniewu, złości, żalu i pretensji, a w moim sercu pojawił się prawdziwy pokój i radość. Od tamtego momentu jestem radosna, uśmiechnięta i szczęśliwa! Już mnie nie rani to, co moja mama mówi na mój temat i nie wpadam w rozpacz, jak to wcześniej było.
Chwała Panu za wielkie cuda, jakie uczynił w moim życiu! Chwała za 4 przyjaciół – św. Marka, św. Mateusza, św. Łukasza i św. Jana, którzy niosą nas do Jezusa!
Aneta